PARTNER PROJEKTU:

kultura? Ani prawicowa, ani lewicowa. Ani wysoka, ani masowa. Po prostu – ciekawa.

DZISIAJ:

thumbnail Subiektywnie

FOTO-PODRÓŻ W CZASIE: Koty Wawelu

Grzegorz Kozakiewicz
Subiektywnie Grzegorz Kozakiewicz

Tak jak teraz każdy Polak wie, co to Trybunał Konstytucyjny, tak trzydzieści i więcej lat temu każdy Polak wiedział, co to czakram, magiczny „kamień mocy” znajdujący się w wawelskich podziemiach, w dawnej kaplicy świętego Gereona.

Czakram to brednia wymyślona przed drugą wojną przez Wandę Dynowską, teozofkę i propagatorkę mistyki indyjskiej, która  nabrała wiatru w żagle w latach 80. Wówczas to zaczęło się „czerpanie energii” czakramu przez ludzi przyklejających się do ściany koło drzwi na Schody Senatorskie na dziedzińcu wawelskim. Dyrekcja zamku dostawała szału, bo wyznawcy zastawiali drogę turystom i w dodatku wymacywali brudne pasy na ścianie, przykładając do niej ręce.

*

W nieczęstych chwilach, kiedy strażnikom udało się skutecznie przegonić lokalnych i przyjezdnych teozofów, pod ścianą siadywał wawelski kot. Na Wawelu żyły wówczas dwa koty, para nazwana przez pracowników „Zygmuś” i „Bonia”. Są oni bohaterami kilku współczesnych wawelskich legend. Jedną z nich tu przytoczę.

*

Każdy, kto ma kota, wie, że jest to stwór niemożliwy do skutecznego kontrolowania. Nie były rzadkie kocie drzemki w komnatach królewskich, ba, rzekomo nawet na monarszych łożach! Kiedy założono niezwykle zaawansowany system alarmowy wykrywający ruchome obiekty w komnatach, zaczęły się nocne alarmy i łapanie kotów po zamku. W końcu dyrektor zawezwał człowieka z firmy instalującej alarm i nakazał mu przekalibrowanie czujników tak, aby nie wykrywały ruchu osobników o masie mniejszej niż dwadzieścia kilogramów. Podobno szwajcarski technik przybyły specjalnie w tym celu o mało nie dostał zawału, kiedy się dowiedział, jak brzmi zlecenie, ale przeregulował czułość systemu, nocne alarmy ustały.

*

Na zdjęciu jest Zygmuś, to on był fanem miejsca koło czakramu. Kiedy posunął się w latach i zaczął słabować, wezwany lekarz stwierdził, że kot ma nowotwór, który w efekcie go zabił.

*

Ludzie znający tę historię do dziś się zastanawiają, jak w gruncie rzeczy wyglądała cała ta sprawa. Czy chory kot instynktownie próbując się ratować, przesiadywał koło czakramu, który jednak nie zdołał go uleczyć, czy też zdrowy kot przypadkowo polubił to miejsce i czakram go zabił?

*

Może nie warto stawać przy tej ścianie?