,,Po usilnych prośbach po raz pierwszy z Marianem trafiam na Umschlagplatz. Cały tłum skamieniał, nikt się nie porusza, tulą się do siebie. To zaraz, to już ale Niemcom się nie spieszy, do czwartej brak jeszcze dwudziestu minut. Odebrali karabin od jakiego Ukraińca i celują w przeciwległe okna. Na czwartym piętrze siedzi na oknie dwoje dzieci, trzeba je ustrzelić, przecież to zaledwie czterysta metrów. Spierają się. Jedni mówią, że pięćset. Widocznie się pogodzili, bo jeden wchodzi na taboret, mierzy i strzela. Chłopiec spada. Tysiące oczu odprowadza go w tą ostatnią drogę. Nikt nie jęknął. Pewnie wszystkich, tak jak mnie, trochę za dołek złapało”.
(fragment jednego z opowiadań Edelmana)