Kino kocha swoje mity. Ujawnia je nieraz mimochodem, droczy się z widzem, miesza znane elementy z nieznanymi, zapowiada, rezygnuje, burzy porządki… Lubi, żeby się widowni „coś” z „czymś” kojarzyło, słusznie uważając, że wszystkie skojarzenia pogłębiają sens, nadają wymowę, a odwołując się do erudycji widza, wzmacniają nić porozumienia między ekranem i jego odbiorcą. I zawsze się to sprawdza!